Międzynarodowa Federacja Samochodowa zareagowała na zamieszanie, jakie wybuchło wokół nietypowej sankcji fińskiego kierowcy. Doprecyzowała, że 35-latek będzie musiał ją odbyć po powrocie do F1.
W ostatnich godzinach pojawiły się wiarygodne informacje odnośnie powrotu Valtteriego Bottasa do etatowej stawki F1. Fin miał osiągnąć porozumienie z Cadillakiem i ogłoszenie współpracy obu stron spodziewane jest na kolejny tydzień. Jeżeli do tego dojdzie, pojawi się na polach startowych w 2026 roku.
Analizując różne aspekty jego comebacku, obserwatorzy słusznie przypomnieli o konieczności wykonania kary przesunięcia na starcie o 5 pól. Otrzymał ją po swoim ostatnim dotychczas wyścigu w mistrzowskiej serii, czyli GP Abu Zabi 2024 za spowodowanie kolizji z Kevinem Magnussenem (więcej TUTAJ).
Czujniejsi kibice słusznie zwrócili jednak na zmianę regulaminową w kontekście sezonu 2026. W artykule B1. 10.4/G pojawiło się bowiem ograniczenie czasowe odbycia kary przesunięcia na starcie wynoszące 12 miesięcy dla następnego wyścigu bądź sprintu.
W związku z tym w mediach rozgorzała dyskusja odnośnie tego, czy Bottas będzie musiał tę sankcję po swoim powrocie do F1, jeżeli nie wystartuje w żadnym wyścigu w 2025 roku. Doprowadziło to do wydania stosownego komunikatu ze strony FIA, która ustami swojego rzecznika prasowego potwierdziła, że Fina będzie czekać przesunięcie na polach startowych:
"Na tę chwilę ta kara będzie obowiązywać, gdyż nie ma mechanizmu wstecznej zmiany kary, która została nałożona zgodnie z obowiązującymi wówczas zasadami. Ta modyfikacja przepisów ma za zadanie uniknąć podobnych anomalii w przyszłości", przekazał pracownik Federacji.
Oznacza to, że jeśli Bottas powróci do stawki już w sezonie 2026, GP Australii rozpocznie z nieco dalszej pozycji. Warto dodać, że podobne kary do obsłużenia formalnie mają Jenson Button za spowodowanie kolizji z Pascalem Wehrleinem w GP Monako 2017 (więcej TUTAJ) oraz Robert Szwarcman za zignorowanie żółtych flag w treningu do GP Miasta Meksyk 2024 (więcej TUTAJ).
22.08.2025 01:17
2
1
Umówmy się, Cadillac i tak jest spisany na ostatnie dwa miejsca i jedyna ich nadzieja w wyścigu to awarie innych zespołów, które się będą zapewne zdarzać na początku sezonu dosyć często.
Miejmy tylko nadzieję, że nie będą tracić zbyt dużo do przedostatniej ekipy, bo takie coś nie ogląda się zbyt miło.
Jeśli nie masz jeszcze konta, dołącz do społeczności Formula 1 - Dziel Pasję!
zarejestruj się